Kościół zorientowany

Dlaczego wejście do naszego kościoła jest tam gdzie jest? To coś więcej, niż tylko kwestia wygody.

Odpowiada za to odwieczna tradycja chrześcijańska, nakazująca orientowanie świątyni. Oznacza to takie usytuowanie kościoła, że jego oś leży na linii wschód-zachód. Wówczas wejście główne jest od strony zachodniej, a wierni modlący się w środku, zwróceni są twarzą na wschodnią stronę. Po prawej stronie jest południe, po lewej – północ. Kto to wymyślił?

Główne wejście oraz wejścia na chór i do naw bocznych od zachodniej strony kościoła.

W Starym Testamencie

Wschód, to miejsce, gdzie Pan Bóg zasadził ogród, w którym umieścił istotę ludzką (Rdz 2,8). Wygnany po swoim upadku człowiek przychodzi teraz do kościoła, by z utęsknieniem spoglądać w tę stronę, gdzie znajduje się jego pierwotne, utracone szczęście.
Najwięcej odniesień do wschodu znajdziemy w Księdze Proroka Ezechiela, we fragmentach, dotyczących wizji Świątyni Pana. Prorok wschodowi” (Ez 43,4). Po jakimś czasie jednak ową bramę – w przeciwieństwie do pozostałych – znajduje zamkniętą. I słyszy wyjaśnienie: „Nie powinno się jej otwierać i nikt nie powinien przez nią wchodzić, albowiem Pan, Bóg Izraela, wszedł przez nią. Dlatego winna ona być zamknięta” (Ez 41,2).

Kościół o zachodzie Słońca – w porze letnie, a więc w czasie, gdy zachód jest „przesunięty” w stronę północy. Najlepiej linię wschód-zachód widać o wschodzie i zachodzie Słońca na początku wiosny i jesieni.

Ślady w naszym kościele

Komorowicki kościół ma drzwi z czterech stron. Przypomnijmy: główne wejście oraz wejścia do naw bocznych i na chóry od zachodu, wejście boczne od zawsze zacienionej strony północnej (od strony cmentarza) oraz pełne słońca wejście od południa (od strony plebanii) – do wnętrza kościoła i do zakrystii.
– Ale od wschodu przecież nie ma wejścia! – ktoś słusznie zauważy.
– Wejścia dla wiernych nie ma – odpowiem. – Ale są drzwi: piękne, złocone podwoje tabernakulum. Otwiera je kapłan, by wyjąć najświętsze postaci. Tą bramą przychodzi do nas Pan, którego przyjmujemy w Komunii św. A więc wszystko jest w Komorowicach dokładnie tak, jak opisał w swojej wizji prorok Ezechiel.

Orientacja kościoła – oznacza takie umiejscowienie go w przestrzeni, że główny ołtarz przylega do wschodniej ściany, a naprzeciw niego – w zachodniej ścianie – jest główne wejście. Termin „orientacja” pochodzi od łacińskiego słowa „orient” oznaczającego wschód. Chrześcijaństwo przejęło praktykę orientowania kościołów, idąc śladem tła kulturowego, w którym wzrastało. Orientację świątyń praktykowali także starożytni Grecy i Rzymianie. Tego rodzaju praktykę ściśle przestrzegano przy wznoszeniu synagog żydowskich – usytuowanych tak, by gromadzący się w nich na modlitwę kierowali spojrzenia na wschód czyli na Jeruzalem – sama świątynia w Jerozolimie była usytuowana przeciwnie – niejako wychodząc naprzeciw zorientowanych synagogom – Przybytek znajdował się przy zachodniej ścianie, a wierni wchodzili do świątynie od wschodu – niczym Magowie przybywający by oddać pokłon Dzieciątku Jezus.

W Nowym Testamencie

Kwestię orientacji kościoła na kartach Ewangelii uwzględnia najpierw historia mędrców, tradycyjnie określanych mianem „Trzech Króli”, którzy dotarłszy przed oblicze Heroda, pytają: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon” (Mt 2,2). Podobnie i my zwracamy się na wschodnią stronę, wypatrując gwiazdy nowo narodzonego Króla. Przypomina ją paląca się w kościele nieustannie wieczna lampka. Gwiazda ta prowadzi nas do Betlejem. Nazwa miejsca narodzin Jezusa oznacza po hebrajsku tyle, co „dom chleba”. I tu znów przywołujemy tabernakulum – dom Chleba Eucharystycznego. Podobnie, jak Mędrcy, idziemy w jego stronę, zmierzając do stopni komunijnych.

Chór południowej nawy kościoła o poranku – światło słoneczne wpada przez okno na końcowej wschodniej ścianie.

Nasza przyszłość

Psalmista woła: „Jak jest odległy wschód od zachodu, tak daleko [Pan] odsuwa od nas nasze występki (Ps 103,12). Zachód oznacza grzech, ciemność, śmierć. Wschód natomiast – łaskę, światło i życie. Drzwi główne kościoła w Komorowicach od tabernakulum dzieli odległość około 40 metrów. To tylko symbol niewyobrażalnej odległości, dzielącej „miejsce” wschodu i zachodu słońca. Orientacja kościoła przypomina zatem niepojętą tajemnicę Bożego Miłosierdzia, które tak daleko i skutecznie odsuwa od nas zło. Ale orientacja kościoła wyraża także pewną tęsknotę wiary. Wschód oznacza bowiem Chrystusa – Słońce Sprawiedliwości (Iz 41,2), który na końcu czasów powróci niczym błyskawica ze wschodu (Mt 24,27). Samo nasze stawanie na modlitwę z twarzą zwróconą na wschód wyraża zatem modlitwę, zawartą w ostatnim zdaniu Pisma św.: przyjdź, Panie Jezu!

Gdy w naszym kościele stoimy twarzą do ołtarza, to: przed sobą mamy wschód, po prawej – południe, po lewej – północ, a za nami – zachód. Na tym polega orientacja kościoła.

Trzeba to widzieć

Niezapomniane wrażenia pozostawia w wiernych Msza św. sprawowana o wschodzie słońca, kiedy jego promienie wpadają przez kolorowe szybki witraży wieńczących prezbiterium i stanowią piękniejszą, niż monstrancja, oprawę hostii, unoszonej przez kapłana podczas Przeistoczenia. Wówczas możemy zobaczyć, jak sam Chrystus, Słońce Niezwyciężone, przychodzi i wypełnia wnętrze kościoła i człowieka.
Najlepiej linię wschód-zachód widać w naszym kościele o wschodzie i zachodzie Słońca na początku wiosny i jesieni. Trzeba też zaznaczyć, że kościół nie leży idealnie w linii wschód-zachód, ale jest o kilka stopni od niej odchylony. Jego zarys został wytyczony równolegle do położenia starego, drewnianego kościoła. Trudno dziś dociec, czy niewielkie odchylenie jest wynikiem błędnych pomiarów, czy też związane jest z biegiem rzeki Białej oraz ciągnącego się wzdłuż niej dawnego traktu.
Nie ma o tym żadnych przekazów, ale w zamierzchłych wiekach przebieg osi kościoła wyznaczano podczas specjalnego nabożeństwa, celebrowanego właśnie w czasowej bliskości wiosennej lub jesiennej równonocy. Na środku placu budowy wbijano pal – gnomon – i rysowano na ziemi jego cień o wschodzie, a następnie – po całym dniu czuwania i modłów – o zachodzie Słońca. Tak wytyczona linia była osią przyszłego kościoła, w odniesieniu do której wytyczano przebieg wykopów pod fundamenty.

Trzeba mieć oczy szeroko otwarte, żeby zobaczyć, iż położenie kościoła jest nie tylko kwestią planu zagospodarowania przestrzennego, ale też pokłosiem wielowiekowej tradycji, w piękno której wpisuje się historia życia religijnego w Komorowicach.

W tym tygodniu

Wspólnoty zapraszają: